- Spoko - zaśmiałem się. Powoli zaczynałem przywykać do trochę agresywnej natury suczki. - Chcemy coś zjeść? - spytałem.
- Chcemy! - usłyszałem entuzjastyczną odpowiedź.
Zobaczyliśmy
obok restaurację, której niektóre stoliki były ustawione na zewnątrz. W
głowie ułożył mi się plan. Polegał on na tym: podchodzimy cichaczem,
wskakujemy na jeden ze stołów, zabieramy wszelkie mięso z talerzy,
odbiegamy, kryjemy się i jemy. Objaśniłeś wszystko Nairze, a ona
zgodziła się. Zaśmialiśmy się, ponieważ okazało się, że ona myślała
dokładnie o tym samym.
- Trzy...
Dwa... Jeden, ruszamy! - krzyknęła. Podbiegliśmy do jednego ze stołów i
zabraliśmy jedzenie. Ludzie na początku strasznie krzyczeli, ale gdy
zaczęliśmy warczeć (tak, warczeć z pełnym pyskiem) przestraszyli się, a my uciekliśmy. Usiedliśmy pod krzakiem.
- Co masz? - spytała.
- Jakiś stek. A ty?
- Nie wiem, to się chyba nazywa bitka wieprzowa.
Nagle usłyszeliśmy wołanie.
- Naira! Naira! - krzyczał odległy głos.
- To chyba po ciebie... - stwierdziłem i już wiedziałem, że suczka nie ma zamiaru wracać.
Naira?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
W komentarzach proszę nie zamieszczać kłamstw, przekleństw i niedotyczących sfory informacji. Jeśli nie należysz do bloga podpisz się "Nienależący do sfory", a jeśli należysz "~~Sibi*" lub "/Sibi*".
*Oczywiście imię swojego psa