- Okej... Fajnie!
- Może pójdziemy do parku? Zapewne tam mnie spuszczą ze smyczy i będziemy mogli coś porobić. - zaproponowałem i poczułem, że Mathilde ciągnie mnie za smycz.
- Rex, później sobie poflirtujesz! - powiedziała moja pani i zaśmiała się. Ja zarumieniłem się i spuściłem wzrok, Malina chyba też. Zacząłem iść w stronę parku, a suczka Golden Retrivera podążała za nami. Po kilku minutach Mathilde siedziała na ławce, a ja mogłem swobodnie biegać.
- To co robimy? - zapytałem.
- Nie wiem... Możemy potarzać się w śniegu lub coś z niego ulepić... Na przykład psa! - krzyknęła radośnie.
- Pewnie! - przytaknąłem i zabraliśmy się do roboty.
Szło nam mozolnie, tym bardziej, że nie mamy rąk. Łapami i pyskiem trudno było cokolwiek ulepić, ale w końcu uzyskaliśmy efekt. Skończyliśmy! Odsunęliśmy się parę kroków i... Wybuchliśmy śmiechem! Naszym oczom ukazało się bezkształtne coś, co pierwotnie miało być psem. Śmialiśmy się przez dobre parę minut. Nagle zauważyłem coś dziwnego w śniegu. To był kwiatek! Zdziwiło mnie to, bo przecież już zima i w ogóle, ale...
- Zaraz wracam! - powiedziałem do Maliny i popędziłem zerwać kwiatek. Po chwili przyniosłem go w zębach. Położyłem biały kwiatek przed Maliną. - To dla Ciebie - powiedziałem i zarumieniłem się.
Malina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
W komentarzach proszę nie zamieszczać kłamstw, przekleństw i niedotyczących sfory informacji. Jeśli nie należysz do bloga podpisz się "Nienależący do sfory", a jeśli należysz "~~Sibi*" lub "/Sibi*".
*Oczywiście imię swojego psa