Leżałem na dywanie z opadłych liści. Chłód poranka szczypał mnie w łapy, a gruby sznur uwiązany na szyi ściskał krtań. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na plątaninę węzłów który mój dawny pan zrobił na pobliskim jesionie. Na zawsze straciłem do niego zaufanie. Znów położyłem głowę na łapach. Między kłami miałem ciągle kawałki liny którą próbowałem odgryźć. Ale na próżno. I wtedy usłyszałem szelest. Nastawiłem ucho i zaraz potem cały pysk.
-O boże...zza drzewa dobiegł psi szczek. W końcu podreptał do mnie jakiś pies...a może suka? Nie jestem pewien. Nie miałem siły podnieść głowy.
-Kto ci to zrobił?- znów dobieg do mnie głos.
-Zdrajca...burknąłem tylko i położyłem uszy po sobie. Znowu jakieś hałasy. Odwróciłem się i zobaczyłem tylko ostatnie chwile grubych węzłów po spotkaniu z kłami nieznajomego.
- Dzięki... Otrząsnąłem z szyi podarty supeł.
Ktoś dokończy?
Luna zarezerwowała dokończenie ;)
OdpowiedzUsuń~~Alfa